Ciekawy (niezbyt oryginalny) punkt wyjścia, nienajgorsze (choć dalekie od dobrych) efekty, znośna fabuła, niby „mocne” postacie, jakieś wymuszone konflikty…
Jednak z daleka widać udawanie. To nie tyle film sf, co chińska wariacja na to, jak wyobrażają sobie film sf. Widać, że ani nie czują, ani nie rozumieją konwencji. Skupiają się głównie na jak najrzetelniejszym naśladownictwie zewnętrznych atrybutów. Zdjęcia, muzyka, akcja. I to sprzed kilkunastu lat. Postacie bezbarwne, zagrane mechanicznie. Konflikty z du…py. Dziury logiczne. Kolejna, efektowna chińska wydmuszka. Choć przyznać trzeba, że stosunkowo mniej propagandowa.
jak do tej pory większość chińskiego sf wprawiało mnie w konsternację, po seansie nie wiedziałem co mam powiedzieć i tak mi zostawało na dłużej. Jedyne co mi przychodziło na myśl to stwierdzenie tyle pracy i zachodu przy każdym ich filmie sf filmie poszło na marne. Inaczej ma się rzecz z ich literaturą. Choćby taki Cixin Liu majstersztyki. Wydaje mi się że ich kultura jest na tyle odrębna od naszej, że nie jesteśmy w stanie odnaleźć wspólnego mianownika.
dam im szansę ale póki co to ich sf ocieka tak ohydnym heroizmem, że ciężko to strawić :) Na domiar złego w tych "Wojownikach przyszłości" jeden aktor miał twarz przerośniętego bobasa, film oglądałem po lufie i za każdym jego pojawieniem się zwijałem się ze śmiechu. No niestety z takimi facjatami to oni nie zawojują wielkiego ekranu :)
No ale zobacz jak już dobrze robią to Koreańczycy :D. Chińczycy też się nauczą. Zachód wcześniej czy później wgryzie się mocniej w ich kino :P